piątek, 30 stycznia 2015

Kraków #2

Następnego dnia o 8 rano czekała nas msza w kaplicy. Przyznam, że ciężko było się obudzić. Poszłyśmy spać dość późno. Zwlekłyśmy się z łóżka, ubrałyśmy baaaardzo powoli i zeszłyśmy na parter gdzie znajdowała się kaplica. Okazało się, że byłyśmy przedostatnie i niewiele się spóźniłyśmy. Byłam bardzo zdziwiona, że nie znalazłyśmy się tam ostatnie, bo na mnie z rana zawsze trzeba czekać. Przykładowo w niedzielę jak idziemy na mszę zawsze spóźnimy się jakieś 10 min i robimy takie wejście smoka. Więc.. o dziwo nie byłyśmy bardzo spóźnione. Msza przebiegła dość szybko, ksiądz, który nas przygotowuje do bierzmowania jest młody i fajny, także msze są ciekawie prowadzone i do nas trafiają. Wszyscy byliśmy ospali więc wstawanie z ławek sprawiało nam nie lada wyzwanie :) Po mszy rozeszliśmy się do swoich pokoi i mieliśmy chwilę czasu przed śniadaniem. Zapomnieliśmy gdzie jest stołówka, właściciele mówili nam pierwszego dnia, ale chyba byliśmy za bardzo zmęczeni podróżą... lub za bardzo rozentuzjazmowani. Jednak znalazł nas ksiądz, także jakoś tam dotarliśmy :D Zjadłam większość rzeczy z podróży, więc na śniadaniu poczęstowałam się tylko jogobellą. Nie zwróciłam uwagi na smak, myślałam, że wzięłam owoce leśne, a tu... suszona śliwka. Ble. No ale jak już zaczęłam, byłam zmuszona skończyć. 

 Po śniadaniu również mieliśmy chwilę wolną, a potem zwiedzaliśmy kilka rzeczy w Łagiewnikach.



 Napisy te znaczą "Jezu ufam tobie" :)

 Gdy to już osiągnęliśmy wybraliśmy się na tramwaj i wio! Do Krakowa! Wiecie sami, Wawel, sukiennice, kościół Mariacki. Pod sukiennicami znajdowało się Muzeum Multimedialne. Nie miałam o tym zielonego pojęcia. Ksiądz powiedział, że skoro nie chcemy iść (znaczy oni nie chcieli) mamy iść do KFC. Także cała nasza grupa za wyjątkiem mnie i Kasi poszła się obżerać. Kupiliśmy bilety i we trójkę rozpoczęliśmy zwiedzanie. Muzeum godne zobaczenia, naprawdę świetnie się bawiłam. Ksiądz nas wyprzedził i napisałam do niego na facebooku gdzie jest po czym otrzymałam wiadomość, że już na zewnątrz. Sprężyłyśmy się z Kasią, ale po chwili się zgubiłyśmy. Napisałam ponownie na fejsie, że się zgubiłyśmy, nie minęło kilka sekund a już znalazłyśmy drogę. Taaa, takie rzeczy tylko z nami. 

























 Cała nasza grupka :) 


 A oto Kasia :D




















































Aż nie wierzę, że tyle miejsc zwiedziłam za jednym razem! :D

Potem jako, że tamci już jedli obiad mieli czas wolny, a my z księdzem poszłyśmy go jeść. Jakiś mężczyzna, który ma za zadanie reklamować daną restaurację zaczął biegać wokół nas i zapraszać na pyszne jedzenie. Powiedział "znajdzie się nawet stolik w romantycznej atmosferze dla trójki... jakkolwiek to brzmi". Zaczęłyśmy z Kasią się chichrać, szkoda, że nie wiedział, że facet, który obok nas stoi jest księdzem. Ksiądz przeglądał na moim telefonie mapy, żeby dotrzeć do KFC. Nagle zaczął się śmiać pod nosem. Nawet nie wiecie, jak oryginalny ma śmiech :) Tu się rozeszliśmy, ponieważ ksiądz miał ochotę na pizzę i poszedł do pizzerii.


Później udałyśmy się z Kasią pod sukiennice gdzie kupiłam dwie gumowe bransoletki BORUSSIA DORTMUND i POLSKA oraz długopisy jako pamiątki dla mojej rodzinki, z napisem KRAKÓW rzecz jasna. Idąc na miejsce spotkania kupiłam koszulkę ze znaczkiem CONVERSE'A i napisem CRACOW. Uwielbiam takie koszulki, mam jedną z Pragi. Obie są za duże, bo takie najlepsze. 

 Jeden z długopisów, o których pisałam :) Mam ich 4, jeden srebrny dla taty, niebieski dla mamy, zielony dla babci i fioletowy ze zdjęcia dla dziadków :)



 Urodzona ze mnie modelka, nie ma co :)



Już powoli się ściemniało więc wybraliśmy się na przystanek tramwajowy. Szkoda, że nie miałam czasu na odwiedzenie Galerii Krakowskiej :/ No cóż, następnym razem. W pokojach oczywiście istne szaleństwo. Tamci się wygłupiali, my się wygłupiałyśmy. Kręciłyśmy bardzo dziwne harlem shake. Przypomniałam sobie o tym dopiero jak puszczałyśmy stare hity na youtube, tańczyłyśmy (o ile nasze wygibasy do rytmu muzyki można nazwać tańczeniem) i śpiewałyśmy (a właściwie, reasumując darłyśmy ryje - tak to zdecydowanie lepiej oddaje to co robiłyśmy). Słychać nas było w całym budynku i cóż... nawet ksiądz nie dostosował się do dzisiejszej ciszy nocnej, która rozpoczynała się o 22. W nocy mi i Kasi zachciało się herbaty więc wymknęłyśmy się na paluszkach na korytarz do czajnika. A tam... zaskoczył nas kardynał. Słyszałyśmy, że jakiś kardynał ma obok nas pokój, ale nie widziałyśmy go aż do tej pory. Myślałyśmy, że okaże się starszym mężczyzną, a tu taki po 20, choć wyglądał młodziej. Byłyśmy bardzo zdziwione. To na pewno był kardynał? Poszłyśmy spać o 3.30 czy jakoś tak. Nie chciało nam się spać, ale musiałyśmy to zrobić, bo z rana czekała nas msza, śniadanie i pakowanie. 



 To już było nieźle w nocy, nie wińcie mnie za miny :)


Podobają wam się moje posty w formie relacji? Byliście kiedyś w Krakowie? Lubicie takie pamiątki typu koszulka? Do której zawsze siedzicie na wycieczkach?

4 komentarze:

  1. ja szczególnie kładę się spać ok. 24:00, bo chcę mieć siłę na następny dzień, jednakże czasem to niemożliwe, heh :)
    ja byłam tylko raz w Krakowie :(
    http://karik-karik.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zdarzy się i kolejny :) Ja z reguły też, ale jak już wycieczka to wycieczka!

      Usuń
  2. Piękne miasto ! <3
    Poklikałabyś w link Sheinside w poście ? Z góry dziękuję <3
    Obserwujemy? Zaobserwuj i poinformuj o tym u mnie a na 100% się odwdzięczę
    stay-possitive.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń