poniedziałek, 2 lutego 2015

Kraków #3

Hej! Dziś ostatni post dotyczący Krakowa. Niestety pojechaliśmy tylko na 3 dni. Od środy mam anginę i siedzę w domu, a już dziś powinnam być w szkole. Za 2 godziny mam wizytę u lekarza. Okej, dosyć przynudzania, przejdźmy do Krakowa :) 


Usłyszałyśmy budzik (z bardzo śmieszną piosenką haha), który niemiłosiernie wołał do nas "WSTAWAJCIE! Za godzinę msza!". Kasia zwlekła się z łóżka i popędziła do łazienki się ubrać, a my z Justyną dalej leżałyśmy. Po chwili Justyna poszła do dziewczyn w innym pokoju i my zostałyśmy we dwie. Kasia ubrana, na facebooku przy stoliku, a ja? Ja zakrywająca się uparcie kocem i nie chcąca wstawać dziś w ogóle... a przynajmniej nie o 7. Za oknem prószył śnieg. Jęknęłam gdy na wyświetlaczu telefonu zobaczyłam, że jest 7.52. Byłam bliska ponownemu zaśnięciu. Do pokoju nagle wpadła Justyna i powiedziała, że ksiądz też zaspał i przesuwamy mszę o pół godziny. Tak więc ucieszyłam się w duchu. Powoli zwlekłam się z łóżka i zajęłam łazienkę na dłuższą chwilę. Mało by brakowało, a tam też bym zasnęła. Poszłyśmy z lekka po czasie do kaplicy myśląc, że zastaniemy już całą grupę i księdza, a tam? Ani żywej duszy. Usiadłyśmy więc sobie w pierwszej ławce, wyjęłyśmy z półeczki śpiewnik i szukałyśmy czegoś, co nada się do śpiewania i znamy. BARKA! Zaczęłyśmy śpiewać barkę, echo roznosiło się po kaplicy. Nagle wchodzi ksiądz. "Kasia? Sandra? Chcecie dziś śpiewać psalm?". Na co odparłyśmy "Nie nie!" i odłożyłyśmy śpiewnik na miejsce. Msza przebiegła dość szybko i w dość zabawnej atmosferze. Potem udaliśmy się na ostatnie śniadanie tutaj. Dorwałam jedynego pączka który krył się w pudełku z ciastem.

 Oto ja na łóżku :) Rzecz jasna sprawdzająca z rana facebooka i twittera :)
A tu taka ja zaspana w drodze na mszę :)

Potem ogarnęliśmy łóżka. Miałam niemały problem z ogarnięciem swojego na samej górze. Ściągać tam prześcieradło to dopiero koszmar! Pozabierałyśmy nasze rzeczy z łazienki, parapetów itd. Aż w końcu ostatecznie opuściłyśmy nasz pokój i dotarłyśmy do holu ostatnie. Tam okazało się że chłopcy zgubili klucz do pokoju. Któraś z dziewczyn stwierdziła, że pewnie Krzysiek ma w swojej torbie podróżnej, na co ten odparł, że po co mu. I rzeczywiście. Przypadkiem go spakował. Dostaliśmy książki i kalendarze od księży Rogacjonistów i.. wyruszyliśmy na przystanek tramwajowy. Dojechaliśmy do centrum Krakowa i poszliśmy w stronę naszego autobusu z firmy Polskibus. Tym razem razem z Kasią załapałyśmy się na górę. Całą drogę było mi strasznie niedobrze. Tylko momentami dobrze się czułam gdy gadałyśmy z kimś przez telefon. A to z Sarą, a to z Jankiem czy Szymonem.

Selfie z autobusu, niestety przednią kamerką i w ciemnościach. 

Po 16 byliśmy we Wrocławiu. Powoli się ściemniało. Wszyscy trzęśli się z zimna i byli pozapinani po samą szyję, a mi było strasznie duszno już od momentu wejścia do autokaru. Pewnie ze względu na moją misiową bluzę. Ksiądz kupił bilety w automacie, weszliśmy do tramwaju 31 i pojechaliśmy do Magnolii. Tam ksiądz usiadł w części restauracyjnej i pilnował naszych toreb i kurtek wywalonych obok stolika. Wchodziłyśmy do najciekawszych sklepów, ale... nic nie było! Potem załatwiłyśmy nasz obiad w KFC i toaletę. 
 
 
 Ruszyliśmy do kościoła św. Maksymiliana Marii Kolbego na koncert charytatywny. Weszliśmy do środka, "kasowali" nam bilety i starszy pan, miał coś koło 50 zapytał mnie skąd jesteśmy, na co odparłam, że z Wałbrzycha. Dostałam kolejne pytania "Z tak daleka???? Autokarem?". Wałbrzych nie jest daleko od Wrocławia. Weszliśmy do środka. Ania Wyszkoni zaśpiewała pięknie kolędy, a następnie przeszła do swoich piosenek. Ja i Kasia śpiewałyśmy razem z nią. Byliśmy usadzeni pod ścianą zaraz przy wejściu. Na szczęście ludzie nie byli tym aż tak zainteresowani. 

 


 


                               



 
Wyszliśmy coś koło 22, nie pamiętam dokładnie o której. Tramwajem pojechaliśmy na dworzec, tam godzinę czekaliśmy na pociąg bo okazało się, że jeden z nich pojechał 10 min wcześniej, ale i tak tamtym nie mieliśmy jechać. Z Kasią poszłyśmy na frappuccino do starbucks'a. 
 
 
Potem do pociągu i z niemałym opóźnieniem do Wałbrzycha. Z dworca odebrali nas rodzice. Mojej mamie opowiadałam wszystko aż do 2.  
 

 
 
Tak kończymy tą wycieczkę po Krakowie. Z grupą z bierzmowania będę miała jeszcze wyjazd na rekolekcje do Strzegomia w kwietniu :) Jak wyglądały wasze przygotowania do bierzmowania?

1 komentarz:

  1. Ja rozpoczęłam dopiero pierwszy rok do bierzmowania. Ale Twoja wycieczka, z tego co widzę się udała :)

    traces-of-passion.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń